poniedziałek, 30 maja 2011

Moje ulubione modele ubranek na lato

Szukałam czegoś dla mojej 2-letniej córki na sezon jesień/zima, ale na razie znajdowałam jedynie letnie modele, także może pod koniec maja nie jest jeszcze za późno, żeby kupić parę ciekawych rzeczy :).

Tak więc zaprezentuję wam moje ulubione modele na sezon letni, które każda mała fashion victim zdecydowanie powinna mieć w swojej garderobie ;).

Zacznę od sukieneczki z kwiatowym nadrukiem w naturalnych kolorach, od IKKS, z pięknym detalem w postaci haleczki i doskonałymi dodatkami - słomianym kapeluszem lub także sznurowanymi sandałkami.

Letnia sukienka IKKS - sklep internetowy melijoe.com

Jeśli żyjecie w miejscu, gdzie często pada (czy też mocno wieje) możecie zainwestować w płaszczyk przeciwdeszczowy i kalosze - marka Catimini
Dla mojej małej szukała spodni-bojówek, bo akurat teraz bardzo jej się spodobało częste upadanie na ziemię, a mnie już przestało bawić pranie spodni po każdym spacerze w parku. Bojówek nie znalazłam, ale te spodnie też mogą na takie okazje się przydać - IKKS


Świetne dżinsy, trzeba tylko znaleźć tańszy ekwiwalent, te są projektu Jean Paul Gaultier Junior :)
Jeśli macie w domu małą baletnicę, na pewno chciałaby mieć przynajmniej jedną sukienkę od Repetto

No i must-have tego sezonu - ogrodniczki, chociaż na tym zdjęciu nie pasuje mi ta chusta, ale da się znaleźć i inne - także IKKS

A tak wygląda fashion victim podczas luźnego piątku ;), no i oczywiście wyraz twarzy musi mieć też taki, jakby była już zmęczona życiem i miała wszystkich gdzieś

Następnym razem już faktycznie zaprezentuję kolekcje jesień/zima 2011.

poniedziałek, 23 maja 2011

Szczepienie przeciwko gruźlicy


Dziś trochę o szczepieniach...
Jak wiadomo, szczepienie przeciw gruźlicy jest w Polsce obowiązkowe, ciekawa jestem jak długo tak będzie.

Kwestię szczepienia przerabiałam już generalnie w zeszłym roku, przed narodzinami mojej córki i miałam obawy, co do składników, które tworzą te straszne szczepionki, wtłaczające do naszych brzdąców kilkoma wirusami na raz + jeszcze Prevnar przeciw pneumokokom. Sama byłam zdziwiona, że córka nie miała żadnej negatywnej reakcji, które są teraz tak powszechne, od tych najlżejszych po najcięższe...

Na koniec stwierdziłam, że skoro efektywność i uzasadnienie dla stosowania niektórych składników szczepionek jest dość wątpliwe, mojego zdania nie zmienili ani przeciwnicy szczepienia, bo oni także nie mają dostatecznie wiele dowodów na jednoznaczną nieefektywność szczepionek oraz ich niebezpieczeństwa, które są według nich większe niż korzyści z nich wynikające...Po prostu nie mam możliwości, ani z dostępnymi informacjami, rozwiązać tego problemu. Toteż postanowiłam zaszczepić moje dziecko przeciw wszystkiemu oprócz jednego absurdalnego szczepienia - przeciw gruźlicy.

Obowiązkowych szczepień przeciw gruźlicy nie przeprowadza się już praktycznie nigdzie w Europie oprócz Polski, Słowacji, Bułgarii i paru innych państw. Dlaczego? Ponieważ według WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) nie ma to już w Europie dostatecznego uzasadnienia, komplikacje po szczepieniu są relatywnie częste i zaleca się już tylko szczepienia grup bardziej zagrożonych. Wiążą to również z liczbą przypadków zachorowań na 100 tys. osób na rok, u nas jest to około 24,9/100 tys, a liczba zachorowań stale spada.

Właśnie dlatego nie jestem w stanie pojąć, dlaczego właśnie my mamy tyle pieniędzy w służbie zdrowia, że możemy przeznaczać je na zbędne szczepionki, która na dodatek może bardziej narobić szkód niż pożytku, a igłą kłuje się kilkudniowe niemowlęta! Jest to dla mnie czysta głupota! Według naszych specjalisto-obrońców tego szczepienia jesteśmy podobno odpowiedzialni.

A jeszcze uwaga, jeśli nie chcecie pozwolić na szczepienie swojego dziecka przeciw gruźlicy, musicie tego bardzo pilnować na porodówce, bo szczepień dokonuje się często automatycznie na 3 lub 4 dzień po narodzeniu, nawet bez powiadomienia o tym matki. Mają po prostu otwarte opakowanie ze szczepionkami i szczepią wszystkie obecne tam noworodki. Ja miałam akurat to szczęście, że w czasie gdy rodziłam, nie było wiele porodów toteż polecili mi przyjść na szczepienie parę dni później, a ja już wtedy po prostu nie przyszłam. Tak w ogóle to może z tego wyniknąć problem natury prawnej (Sanepid może nawet wszcząć postępowanie karne)...no ale na razie nikt mnie nie ściga, byłoby to dość absurdalne, ale jestem przygotwana jakby co:).

środa, 18 maja 2011

Rękawiczki dla niemowlaka - zbędne

Zaczne od razu od pierwszego doświadczenia z porodówki, które przychodzi mi do głowy, a na pewno nie będzie należeć do waszych największych zmartwień po urodzeniu maleństwa:) Jest to w zasadzie taka mała bzdura.

Muszę jeszcze wspomnieć, że przed urodzeniem mojego pierwszego dziecka miała bardzo wysokie ambicje - o wszystkim wiedzieć i jeśli nie udawało mi się znaleźć dobrej odpowiedzi na moje pytania, denewowało mnie to. Chciałam po prostu robić wszystko jak najlepiej... Teraz jestem bardziej "cool", wiem, że wszystkie problemy da się rozwiązać, że nie zawsze dostanę dobrą, uspokajającą odpowiedź i będę musiała sama zadecydować według własnego sumienia i własnej świadomości, ale przecież właśnie tak robią wszystkie matki, które świetnie wychowują swoje dzieci i nie ma powodu do obaw, że to właśnie mnie przytrafią się te najgłupsze błędy i złe decyzje:)

Tak więc moje doświadczenie z pierwszych dni na porodówce - rękawiczki:

Tak jak prawie wszystkie matki, które najpierw dziwią się, że dlaczego dziecko ma na porodówce rękawiczki zupełnie niezależnie od tego jak ciepło jest w środku i na zewnątrz uspokoiła mnie odpowiedź, że niemowlęta mają po urodzeniu dłuższe paznokcie, a ponieważ nie można ich jeszcze obcinać, dobrze jest chronić rączki cienkimi rękawiczkami, żeby nie podrapały sobie buziek.

Faktycznie moja córka miała po urodzeniu rączki stale w buzi aż po dłoń, jakby je chciała zjeść, a potem znienacka zaczęła nimi trzeć całą twarz, także efektem była rzeczywiście odrapana buźka. Nie było to jednak jakieś tragiczne, no ale oczywiście ani nie cieszyło, jeśli się pomyślało, że można było temu zapobiec.

Nie myślcie, że nie miałam przygotowanych rękawiczek - miałam takie maciupeńkie, delikatne, ze sznureczkiem ściągającym, żeby nie spadały. Tylko, że akurat te spadały:) Nie wytrzymały pierwszego międolenia, a ja stale miała wrażenie, że mała się nimi udławi, bo czasami zostawały jej w ustach. Nie była to wina rękawiczek, bo to były najmniejszy rozmiar z możliwych, a moja córka była normalnej wielkości ze średnią wagą 3,4 kg i 50 cm. Być może niektóre dzieci, które nie mają tak mocno wyrobionego odruchu ssania, nie bawią się tak niebezpiecznie z rękawiczkami, ale ja je od razu wyrzuciłam i stwierdziłam, że zadrapania są mniejszym złem.

Moja siostra ma 4 dzieci i myśli, że o dzieciach wie już wszystko. Spytałam się jej jeszcze przed porodem w związku z tymi rękawiczkami, dlaczego właściwie nie można noworodkom obcinać paznokci. Powiedziała, że tak po prostu jest, nie można...

Dopiero parę miesięcy po porodzie dostałam od przyjaciół książkę renomowanego francuskiego pediatry, a w niej znalazłam krótki fragment, gdzie pisze: "Nie rozumiem, co jest źródłem famy, że noworodkom nie można obcinać paznokci. Spokojnie możesz je obciąć, jeśli jest to konieczne."
Teraz wiem, że mojego syna, który już niedługo się narodzi, nie muszę narażać na boje z rękawiczkami i na podrapaną twarz, a po prostu spokojnie obetnę my paznokcie po porodzie. Nie tylko dlatego, że jeden pediatra powiedział, że można, ale dlatego, że nikt inny nie dawał mi jasnych argumentów dlaczego by nie.